Menu

 

Nowa pszczół lubownica

 

Dziadek miał w latach 60-70-tych bardzo dużą pasiekę – i tam mój tata nauczył się pszczelarstwa. A sam, już na własne potrzeby, opiekuje się kilkoma ulami. Pszczoły były i są dla niego bardzo ważne. Nawet kiedy był chory, to łamiąc wszelkie zalecenia przebierał się i pędził do pasieki. Zobaczyłam wtedy, jak wielka jest siła tej pasji. Zrobiłam mu kilka zdjęć, a rok później namalowałam pierwszy obraz.

 

– tak genezę swojego zainteresowania pszczelarstwem wyjaśnia Grażyna Smalej. Jej historia rodzinna daje nam zarazem wgląd w to, co dla osób postronnych może być zgoła obce i zupełnie niezrozumiałe – głębokie przywiązanie sukcesorów bartników do swojego… zawodu? rzemiosła? pracy, która znaczy dla nich o wiele więcej, niż etat w korporacji dla młodych ludzi? Nie chodzi tu wcale też o etos i ideały – rzecz chyba o coś innego i trudniejszego do uchwycenia.

 

Dziś na życie pszczół spoglądamy głównie poprzez narrację o wymierającym gatunku, która wyłania się z wypowiedzi naukowców, apelujących o pomoc dla naszych braci najmniejszych. W kulturze popularnej pszczoły niegdyś mordowały niczym potężny i demoniczny umysł zbiorowy (kultowy „Rój” z lat 70-tych, zwiastujący ekologiczne niepokoje kolejnych dekad), a obecnie, w pesymistycznych wizjach nieodległej przyszłości, zastępują je maszyny. Ten drugi przypadek to „Znienawidzeni” – odcinek serialu Netflixa „Czarne lustro”, w którym genialny haker przejmuje kontrolę nad robocimi, metalowymi pszczołami i za ich pomocą morduje osoby znienawidzone przez internautów. Czy bez pszczół czeka nas taka przygnębiająca, mało efektowna zagłada?

 

Jednak Smalej nie idzie tym apokaliptycznym tropem i miast niego eksploruje owadzi temat w jego naturalnym i wdzięcznym środowisku, w okresie przytłaczająco upalnej wiosny, pory kwitnienia roślin i kolorów implodujących przed nami nawet wtedy, gdy zamykamy oczy przed rażącymi nas promieniami słońca. Paleta barw jest oszałamiająca i równie mocno, ekspresyjnie wyrażone są też komunikaty wizualne, częściowo ginące w abstrakcji i nadmiarze bodźców.

 

 

W tym chaosie kompulsywnie odżywającej natury spokój wprowadzają postacie pszczelarek i pszczelarzy, utrwalonych w momencie pracy bądź czegoś, co może nam przypominać stan kontemplacji. Stają się one figurami reprezentującymi artystkę, gdyż – jak w XIX wieku przyznawał ksiądz Dzierżoń – „Dogodnym ulem jest ten, w którym całą robotę pszczół łatwo przeglądać można”. Malarstwo staje się medium, za pomocą którego Smalej wyraża treści przez nią postrzeżone.

 

A skoro idzie o mechanizmy patrzenia i odczuwania przez zmysły, to nic dziwnego, że artystka estetycznie odnosi się do twórczości postimpresjonistów, gdyż ci zrezygnowali z prymatu konwencji i wyszli w plener, by oddawać rzeczy zobaczone i nie wykoncypowane – a trafili na świat nadal jeszcze niewinny i dość surowy. Co prawda Europejczycy mieli już za sobą rewolucję przemysłową, lecz jej owoce w postaci degeneracji natury towarzyszącej procesom urbanizacji jeszcze nie dojrzały. Tylko w takiej perspektywie możemy choć na chwilę zapomnieć o ciężkim losie pszczół, nie zadawać pytań o przyszłość ziemskiej natury i kontemplować lekko toksyczne, bo osaczające nas piękno, które wyłania się z malarstwa Smalej.

 

 

Wydaje się też, że historyczny punkt odniesienia jest tym bardziej słuszny, bo „akcja” cyklu obrazów toczy się przecież w okolicach Roztocza. To kraina, która zawsze wywołuje zachwyt wśród polskich turystów (zwłaszcza tych z nudnych i szpetnie zabudowanych obszarów nizinnych, w które niestety obfituje nasz kraj), zdezorientowanych pejzażem wyeksportowanym jakby z innego miejsca i czasu.

 

Cofając się o krok wstecz, Smalej unika jednak dawnej symboliki chrześcijańskiej, tradycyjnie towarzyszącej pszczołom – w jej twórczości nie ma miejsca na takie refleksje, jak ta księdza Dzierżonia:

 

Chociażby też pielęgnowanie pszczół w samej rzeczy zabawą tylko było, to przecież ono oprócz miodu i wosku, także i korzyść moralną przynosi: jest ono bowiem nader pszyjemnem i pożytecznem zatrudnieniem, wstrzymuje gospodarza w swobodnych godzinach od nawiedzania Towarzystw, pijaństwem i grą w karty bawiących się, a zachęca go zarazem do naśladowania dobrego przykładu, do zamiłowania porządku i pracowitości pszczół, owych wychowańców swoich.

 

 

Poza moralnością i rozumnością, pszczoły wiodą szybkie, acz pełne harmonii życie, obserwowane przez pszczelarkę. Rudolf Steiner w swoich wykładach o pszczołach stwierdza, że badając ul zauważymy, iż życie jego zbiorowości jest ustanowione z wielką mądrością. I choć pszczoły nie mają wiedzy i nauki, bo nie posiadają mózgów, to rządzą nimi wpływy kosmosu. Przejawia się to choćby w doskonałej współpracy między jednostkami, w czym pszczoły są znacznie lepsze od mrówek czy os.

 

Pszczelarstwo zawsze uznawano za aktywność pełną cudów; a we wczesnej starożytności pszczoła była uznawana za świętą. Dlaczego? Ze sposobu, w jaki te czczone owady wykonują swoje zadania, można zacząć rozumieć wiele z tego, co dzieje się w ludzkim ciele[1].

 

No tak – i dochodzimy do naszej fascynacji tym, że dzięki pszczołom kwitną rośliny, a wiosna ma miejsce. Stąd Grażyna Smalej sięga też po obrazy kwiatów, które wyrwane z tych kontekstów mogłyby się nam wydać trochę trywialne. Na tej wystawie rządzi jednak doskonały porządek ula.

 

Marek S. Bochniarz

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

[Tytuł tekstu zaczerpnięty z pracy Teorya i praktyka nowego pszczół lubownika, czyli nowy sposób pszczolnictwa z najpomyślniejszą skutecznością używanego i opisanego przez Księdza Dzierzona, Plebana w Katowicach na dolnym Szląsku. Tłum. J. Lompa. Leszno 1859]

 

----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------

Tekst towarzyszy wystawie Grażyny Smalej "Pyłek na szczycie silnej sprężyny zgiętej w kabłąk" w Galerii RW8, w Zamościu. 

26.01.2019 - 16.02.2019

Zamość, Rynek Wielki 8

Relacja z wernisażu tutaj.



[1]     Bees. Lectures by Rudolf Steiner, tłum. T. Braatz, Great Barrington 1998, s. 22.